Taki byl temat ostatniej pracy domowej na kursie.
Jako, ze nie bylo mnie na zajeciach, podczas ktorych zadano nam prace, przydzielono mnie do...fitness klubu. Nauczyciel podal numery do osob kontaktowych, z ktorymi powinnismy sie umowic w zwiazku z robieniem zdjec.
Zadzwonilam do klubu, ale okazalo sie, ze czlowiek, ktory byl moja osoba kontaktowa, to wyjatkowa maruda i nijak nie udalo nam sie zgrac terminow, jako, ze on chcial byc obecny, a pracuje przewaznie w dni powszednie i to w dzien.
Udalo mi sie umowic z nim na termin juz po deadlinie (dzisiaj), ale w miedzyczasie postanowilam wykazac sie inicjatywa i znalezc inny sklep/firme, w ktorym moglabym robic zdjecia.
Zdecydowalam sie na jeden z moich ulubionych sklepow. Zadzwonilam w ciagu tygodnia, zeby umowic sie na sobote. Pani sprzedawczyni niechetnie sie zgodzila, gdyz w soboty maja zwykle wiekszy ruch i nie chce, zeby jej sie ktos krecil w tym czasie po sklepie.
Z trudnoscia, ale udalo mi sie przekonac te Pania, ze nie bedzie miala z mojego powodu zadnych problemow, ze nie zabiore jej duzo czasu, przyjde od razu po otwarciu sklepu i postaram sie byc niewidzialna.
Gdy dotarlam na miejsce w sobotni poranek, okazalo sie, ze w sklepie jest tylko wlasciciel, ktory o niczym nie wiedzial i ktory stwierdzil, ze sobota odpada, bo on jest bardzo zajety i nie chce, zeby mu sie platac po sklepie. Po krotkich negocjacjach udalo mi sie go przekonac. Powiedzialam, ze nie zajmie mi to wiecej niz pol godziny. Zgodzil sie, a juz po paru minutach zaproponowal kawe :), porozmawialismy o mojej pracy domowej, jego sklepie, dowiedzialam sie przy okazji paru rzeczy dotyczacych interesujacej mnie techniki tynkowania ;-), wypilam kawe i zabralam sie do roboty. W sklepie bylam ponad godzine, na poczatku bylam spieta po takim niezbyt uprzejmym powitaniu, ale po jakims czasie bylo mi wszystko jedno i swobodnie zagladalam we wszystkie katy, robilam ujecia w pozycji lezacej, itd :-) Pod koniec wlasciciel zaproponowal, zebym mu w wolnej chwili podrzucila zdjecia, bo wlasnie robia nowa strone internetowa i moze cos uda sie wybrac.
To byl udany poranek. Nawet nie ze wzgledu na efekty, bo zdjecia jakos nie powalaja, ale na to, ze udowodnilam sobie, ze potrafie byc asertywna. A kto mnie dobrze zna, to wie, ze jest aspolecznym dzikusem i gdyby nie kurs, to nigdy nie zdecydowalabym sie na taka sesje zdjeciowa.
Dzisiaj z kolei robilam zdjecia w przydzielonym mi fitness klubie, to dopiero bylo wyzwanie, ale o tym w innym odcinku :)