Sunday 30 October 2011

Dialogi malzenskie

od paru dni pobolewa mnie ząb, więc obawiam się, że to zapalenie...
Ja: Moj ząb* to tykająca bomba.
M: Która? Ta, co jej mąż zmarł parę lat temu?

Kurtyna.

*po holendersku
tand - ząb
tante - ciotka

Thursday 6 October 2011

Z zakladu

Po raz pierwszy raz w zyciu pilam kawe z lampki do wina.
I to nie dlatego, ze zabraklo kubkow, onienie.

Po wyszorowaniu sufitow, zamordowaniu wszystkich pajakow, naoliwieniu , zeby czasem nie zakrzypialy, pomalowaniu trawy na zielono, wejsciu w zadki bez wazeliny tym wyzej polozonym, nadeszla wiekopomna chwila.
Otwarcie nowego magazynu.
Czesc oficjalna rozpoczeta, kawa i herbata jw.
Spicz numer jeden
spicz numer dwa
zegare, jeszcze z kwadrans
spicz numer trzy
lubudubu, niech nam zyje prezes
mentalny paw
no nareszcie, koniec, do domu.
O czesci mniej oficjalnej uslysze jutro.

Tuesday 4 October 2011

Scenka rodzajowa

Z naszego zycia rodzinnego.
Tesciowie zajechali do nas w drodze z weekendowego pobytu w nadmorskiej miejscowosci.
Tesciowa (lat 60+) rzecze: i wiesz, kupilam sobie kozaki, normalnie takie mieciutkie, z welna w srodku, jak kapcie, wygodne jak zadne inne, na dodatek przecenione sporo...cos mi tam zaswitalo, ale mowie, no pokaz te cudenka.
No tak, granatowe pieknosciowe UGGsy, jak normalnie nie przepadam za tymi kapciuchami, tak te sa naprawde cudne (no i jesli bedziemy w tym roku miec zime taka jak w zeszlym, to z pewnoscia sie przydadza).

Monday 3 October 2011

2 miesiace pozniej....


Niewiarygodne, ze od ostatniej notki minely dwa miesiace.
Podczas ktorych budowalam, urlopowalam, chorowalam, wiecej grzechow nie pamietam.
Jeszcze pare dni temu wysypialam sie do oporu, wygrzewalam stare kosci i pilam zimne piwo zagryzajac pysznym jedzeniem, a dzisiaj rano wstalam do pracy i bylo CIEMNO. Ale jak to?
Na szczescie, kiedy jechalam na zaklad rowerem (piekna trasa, przez park, kiedys wam pokaze), to pokazalo sie slonce, swiatlo bylo obledne i przypomnialam sobie, ze w sumie to przeciez lubie jesien.
Nabralam sobie na ten rok szkolny tyle obowiazkow, ze nie wiem, czy wyrobie na zakretach, ale tylko wtedy czuje, ze zyje. Koniec marazmu, czas rozruszac szare komorki.
A co u Was?