Tuesday 24 February 2009

Przemyslenia na dzis

Jechac rowerem w spodnicy mini kopertowej to tak jak jechac bez spodnicy.
Tyle mam do powiedzenia na dzien dzisiejszy, zadnych glebszych przemyslen, ot co...

I Campeche, czyli moje najukochansze miejsce z calej podrozy. Urocze miasteczko portowe, ktorego centrum swoja atmosfera do zludzenia przypominalo mi Stars Hollow, szczegolnie w sobotnie wieczory. Kto oglada(l) Gilmore Girls, to wie o czym mowie.
A jak sobie przypominam te kolory, po czym wygladam przez okno, to mi sie plakac chce!!











Thursday 19 February 2009

Telefon, rajstopy i plyn do mycia szyb

O tym, ze moj szef jest spolecznie nie teges wiedza wszyscy, akcje z drukarka kiedys opisalam a dzisiaj znowu dal z siebie wszystko.
Zakradl sie pozna popoludniowa pora, wyskoczyl mi zza plecow i ....zaczal otwierac szuflady w moim biurku, wszystkie po kolei i cos mamrotac pod nosem. Pytam wiec, czego szukasz??
Odpowiedz – masz Glassex? Boze no, bez komentarza.
I tak oto wlasnie wygladaja moje dni.

A z telefonem to mam tak, ze nie cierpie, no nie lubie telefonow, jak mam gdzies zadzwonic to biore sie do tego jak pies do jeza, zdecydowanie wole zalatwiac sprawy osobiscie. W pracy oczywiscie mam to samo, telefon to zmora, nie tylko moja, nie mamy recepcjonistki, wiec telefon odbiera nasz dzial i wszystkie klniemy ile wlezie, bo wiekszosc telefonow nie jest przeznaczona dla nas, a laczenie rozmow zabiera mnostwo czasu.
No nie lubie jak telefon dzwoni, z kilkoma wyjatkami. M.in. takim, ze od czasu do czasu dzwoni na moj numer pewien klient ze Szwecji, ma taki glos i akcent, ze nogi sie uginaja. Na dodatek jest rzeczowy, przemily i czarujacy i nawet jak musze go poinformowac, ze jego zamowienie opoznione jest o cale 5 tygodni, to trzyma klase ;-).

To sa takie mile chwile czasem i chyba tego sie trzymajmy i na tym sie skupiajmy, co nie?
A czasem wieczorem czlowiek zauwaza, ze przez caly dzien chodzil w zalozonych na lewa strone rajstopach. Nie byloby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, ze rajstopy maja wzorek i faktura powinna byc gladka a nie jakas taka dziwnie kudlata......

no to czus

Monday 16 February 2009

I po Walętynkach

Wlasnie, a propos Walentynek, to pozostaje mi ucieszyc sie, ze nie bylam dzisiaj w skorze mojego kolegi, gdyz oto podczas przerwy lanczowej w kantynie ktos przegladajac sobotnia gazete zauwazyl posrod ogloszen drobnych foto ww z dedykacja od jego kobity wyrazona tymi oto slowy:
- Zdzichu, z kazdym dniem kocham cie coraz bardziej.

Chyba nie musze dodawac, ze gazeta poszla w obieg i w tempie blyskawicznym wiedzieli juz wszyscy :)

A poza tym nuuudy, praca praca, zdjec nie robie, bo nie ma kiedy, no z wyjatkiem odrabiania pracy domowej na kurs, np.:




no przeciez Rude nie byloby soba gdyby nie wladowalo sie w kadr!

Wednesday 11 February 2009

Burn mdfckr czyli nowosci pracowe

Znowu o pracy, no bo nie wiem o czym mialoby byc. Wychodze ostatnio o 7.30, w domu jestem ok. 19tej. Wieczory to lezenie na kanapie, siedzenie w internecie, ogladanie seriali. Weekendy wiadomo - sprzatanie, zakupy, gotowanie, ani sie czlowiek nie obejrzy i robi sie znowu poniedzialek.
Ale wrocmy do meritum.
Rozne negatywne rzeczy moznaby wymienic na temat pracy i firmy, w ktorej pracuje. Naprawde cale mnostwo, wlasciwie ze swieca szukac pozytywow.
Ale od jakiegos czasu jestem zadowolona z teamu, a dokladnie z dwoch kolezanek. Nie powiem, na poczatku daly mi (a wlasciwie jedna z nich) niezle popalic (nie wiem co to mialo byc, jakas proba, survival, no niewazne).
A teraz okazuje sie, ze calkiem fajnie sie dogadujemy, nadajemy na podobnych falach i mamy podobne poczucie humoru. Bywa naprawde wesolo.
Dzisiaj na ten przyklad siedzielismy u szefa, bo zebral nas na spotkanie pt. 'Jak idzie implementacja i dlaczego jestesmy z nowym systemem daleko w lesnej gluszy.'
No i siedzimy, ja, C., M., szef i konsultant oddelegowany do nas z nowej firmy matki. I czekamy na chlopaka z magazynu. Doczekalismy sie, wchodzi opatulony caly i rzecze:
- It's freezing in the warehouse, they took off the roof...

a my na to chorkiem
- The roof the roof the roof is on fire
We don't need no water let the motherfucker burn...

;-)

Nie wiem co ten konsultant zareportuje na nasz temat do macierzy, bo nie dalej jak wczoraj mialysmy wojne na_co_popadnie. Zaczelo sie od spinacza, ktory rzucilam na biurko M., a potem polecialo juz co tam kto ma w szufladach...:)

Saturday 7 February 2009

Now you do what they told ya

Sa takie kawalki, ktorych nie da sie, no nie i juz, sluchac inaczej niz na caly regulator. Najlepiej skaczac w rytm muzy po calym mieszkaniu. Ale to pod warunkiem, ze mamy normalnych sasiadow, a nie kretynow, ktorym przeszkadza jak czlowiek przejdzie sie pol metra po wlasnym mieszkaniu w butach na obcasach.



Ech, sweet 90s, to byly piekne czasy :)

Thursday 5 February 2009

Pierwsze symptomy

no tak, juz nie ogarniam tego wszystkiego
zatrzymuje sie na zielonym i czekam na ....zielone????

czlowiek mowi do mnie po holendersku, a ja odpowiadam po angielsku.....

no nie wiem, w leb walnac se mlotkietm, czy jak?

a, i bylam dzisiaj na tej fotografii, nudy na razie, dwie godziny gadania o przeslonie
ale chyba sie rozkreci, bo w planach jest i studio i plener, grupa sympatyczna, wiec
jakas zawsze namiastka zycia towarzyskiego hehe

o, a jeszcze to lubie:

Stephan Vanfleteren



PS> Zmienilam ustawienia, nie trzeba sie logowac, zeby komentowac! :-)

Tuesday 3 February 2009

Ale o so choziii?

Luty?? juz luty??
za szybko, wszystko za szybko.....
Probuje pozostac przy resztkach zdrowia psychicznego zaopatrujac sie w kolczyki z bijou brigitte, albo C&A, 3,95 za pare (podaruj sobie odrobine luksusu). Na wiecej nie starcza mi czasu w galopie podczas przerwy na lancz, ktora przeznaczam na zrobienie zakupow (spozywczych!).
Nie mam czasu isc do fryzjera, o optyku juz nie wspomne.

Szef powraca do tematu nadgodzin, nie wiem jaki to mialoby sens, bo moja produktywnosc
po 17.00 jest zadna. Kolejna kolezanka chora, wiec prace, ktora powinno wykonywac conajmniej 5 osob robimy we dwie. Jest wesolo.
W ramach relaksu poszlam na lekcje probna z tanca afrykanskiego, uoj, nienienie, nie dla mnie :)
Czas przeprosic sie z salsa groooooove i kontynuowac co sie kiedys zaczelo.
To tyle z pola walki. Dziekuje za uwage.