Wednesday 16 March 2011

Ku pamięci

Wpis ten popelniam, aby zagladac do niego w chwilach, kiedy bede miala dosyc i bede zdolowana jakas pierdola w stylu - nie mam podlogi, sufitu, drzwi w kiblu czy prysznica i musze myc sie w misce.

Tak, to wszystko pierdoly w porownaniu z bolem, ktory towarzyszy nam kiedy cierpi ukochane futrzaste, a my jestesmy bezradni wobec tego cierpienia.

Na szczescie nam sie udalo, a malo brakowalo....
Note to self - nie sluchac pierwszego lepszego weta.

Kotku, nie wywijaj juz wiecej takich numerow.....

5 comments:

Marta said...

no powiem Ci ze zamorowalas mnie ta historia.
Szczegolnie ten weterynarz...to jakis rzeznik.
Ale pamietaj ze kocie ma 7 wcielen i napewno madrze z nich korzysta!

Inkoguto said...

do mnie dopiero teraz to dociera, nie mam pojecia, co zrobilby nasz staly weterynarz, ale wyglada na to, ze ten jest tylko od szczepien, bo wygladal na kompletnie bezradnego. Skasowac najwyzsza stawke nas nie zapomnial (bo to niedziela).....

Marta said...

to jest straszne!
Planujesz isc do tej kliniki i porozmawiac z nimi?
Ja sobie nie moge nawet wyobrazic zeby ot tak rzucic ze kota trzeba uspic. W glowie mi sie to po prostu nie miesci.

Unknown said...

Pewnie mial na mysli: uspic i kupic nowego wyjdzie taniej! Holenderskie, pragmatyczne podejscie ;)

Inkoguto said...

Marta, nie, nie planuje tam wracac. Mam nadzieje, ze nigdy nie bede zmuszona korzystac z uslug tego weta.
Gosiu, calkiem mozliwe, niewiele znam osob, ktore zdecydowalyby sie poniesc takie koszty leczenia zwierzaka, jak my.