Tuesday 10 March 2009

Oznaki starzenia....

sie oraz rozdwojenie jazni.

Ostatnio u siebie zauwazam.

Jesli chodzi o starzenie sie, to nie, nie chodzi o zmarszczki czy siwe wlosy, bo te mam juz od dawna, ale banalnie, o ogrodecek ;-). W sensie domu z kawalkiem ziemi. W sensie paru drzewek owocowych, trawnika i zwierzynca. No i tu pojawia sie dylemat, bo z drugiej strony lubie miasto, lubie w sobote pojsc na piechote do centrum po to tylko, zeby napic sie kawy w ktorejs z knajp, albo zjesc sniadanie. I lubie nasze mieszkanie, jestesmy tu dopiero od 4 lat, jeszcze nie wszystko wykonczone, nie wszystko urzadzone tak, jakbym chciala, a juz mnie nosi ;-).

I siedze na tej fundzie i przegladam. I widze, ze jesli chodzi o miasto, to stac nas jedynie na szeregowiec (zakladajac, ze chcemy mieszkac w fajnej dzielnicy, a to jest glowny warunek), z ogrodkiem o rozmiarach chusteczki do nosa.

A na wsi (20 min. stad) znalazlam cos w cenie szeregowca z prawie dwoma hektarami ziemi:


Z widokiem na ....pola. no i siedze i mysle.

Ze przeciez nie mozna miec w zyciu wszystkiego.

Ach, to jeszcze dodam, ze zaczynam wrastac w ten kraj. Wypadaloby, w koncu to dekada.

2 comments:

Unknown said...

To robimy tak: ty kupujesz te dwa hektary, a ja tam się rozbijam z namiotem. Byle dalej od "Hermana"!!

Inkoguto said...

haha ;-)))) nie musisz namiotu brac, tak jest tuinhuis z kuchnia i wogle!