Wednesday 12 May 2010

no i ch...j

Dziekuje, ze sie dopytujecie zyczliwe dusze i winna jestem Wam jakis update.
Moglabym pisac o tym, ze krawcowa dokumentnie schrzanila mi wymarzona sukienke, w ktorej niestety nie wystapie. Albo o tym, ze nie ogarniam tego wszystkiego, a czas pedzi jak szalony.
Albo o tym, ze dzisiaj na niemieckiej autostradzie przekroczylam predkosc o tyle km, ze gdybym to zrobila w NL to skonfiskowaliby mi prawko.

Ale teraz to wszystko wydaje sie jakies takie niewazne, takie glupoty wrecz.
Mysle o tych, co byli na pokladzie samolotu, ktory rozbil sie w Libii.
O tych anonimowych i o kolezance pracowej M., ktora po raz pierwszy wybrala sie na tak dalekie wakacje z dwojka dzieci, 9 i 10 lat. I o tym, ze jeszcze nie tak dawno o tym rozmawialismy i M. mowil o tym, jak byla podekscytowana, ze w koncu im sie uda wyjechac na te piepszone wakacje w czworke. I o tym, ze nie wiemy, czy ten chlopiec, ktory przezyl nie jest czasami jej synem. A nawet jesli nie, to i tak nie wiem czy to taki cud przezyc w takich okolicznosciach, kiedy w tej samej tragedii gina najblizsi.
Nie moge sie pozbierac, wiec wybaczcie, nie chce mi sie pisac o pierdolach.
Innym razem.

2 comments:

Joanna said...

lacze sie w... bolu, smutku, w ogarnianiu perspektywy, co to tak naprawde jest wazne w zyciu...

Marta said...

Twoj post wprowadzil mnie w zadume. O zyciu i jego szybkim przemijaniu.
RIP