Thursday 16 February 2012

Nie chwal dnia......

Jak sie okazalo, umowienie sie na wizyte do specjalisty to nie taka prosta sprawa.
Zadzwonilam pierwszy raz we wtorek, zaraz po tym, jak dostalam skierowanie od rodzinnego. Udalo mi sie dodzwonic bez problemu (alleluja!), mila pani poinformowala mnie, ze nie otrzymali nic od mojego rodzinnego, moze potrwac to 2-3 dni. Bez jakiegostam papierka mnie nie umowia.
Dzisiaj wisialam kwadrans na telefonie, zanim w ogole udalo mi sie polaczyc. Nie bez znaczenia jest fakt, ze telefon wykonywalam w biurze kolegi, ktory na szczescie byl nieobecny. Takie sa uroki pracy w open spejsie, kiedy czlowiek chce porozmawiac w prywatnej sprawie, nie jest to takie proste.
Rownie mila pani poinformowala mnie, ze wyslali jakies formularze do wypelnienia, dotra pewnie dzisiaj, mam je wypelnic, odeslac i oni sie ze mna skontaktuja (w sensie dostane pismo z terminem wizyty).
Formularze, ktore przyszly dzisiaj ze szpitala, sa identyczne jak te, ktore dostalam juz od rodzinnego.
Oczywiscie probowanie wytlumaczenia sobie, dlaczego pani numer jeden mi wszystkiego nie wyjasnila od razu, byloby rownie sporym wyzwaniem jak wytlumaczenie mojemu kotu, dlaczego mnie wkurwia jak wlazi na kuchenny blat.

3 comments:

Unknown said...

Tez mam ostatnio przejscia ze sluzba zdrowia. Trzeba naprawde zaczac umierac, zeby czlowieka potraktowali powaznie.

Inkoguto said...

No to miejmy nadzieje, ze nasze perypetie skoncza sie asap (nie smiercia oczywiscie, ale cudownym wyzdrowieniem :)

Gosia said...

Tłumaczymy to naszym kotom, ale bez większych rezultatów. W nocy kuchenne blaty to koci park zabaw i bufet.