Tuesday 23 March 2010

Brak pracy domowej....

Zacielam sie i juz.
Jak ktos mi poleca sfotografowac krajobraz, to zamykam sie w sobie, tupie nozka i koniec.
Widze tylko tandetny zachod slonca, pola i laki, nie potrafie wyjsc poza schematy, dajcie mi rozwalajace sie chalupy, zapyziale podworka, biede z nedza, a jestem w swoim zywiole.
Ostatnio skupiam sie wlasnie na tym, potrafie pol niedzieli przelazic po najgorszych dzielnicach, trwajac w zaskoczeniu, ze w moim miescie sa takie miejsca.

Na poczatku mojego pobytu w tym kraju denerwowalo mnie to, ze wszystko jest na jedno kopyto, takie same domki, ogrodeczki, wszystko od linijki i tak, ze nie ma sie do czego przyczepic.
Brakowalo mi niedoskonalosci. A teraz je odkrywam, przygladam sie, choc powoli nikna, burzy sie stare, buduje nowe.


***
Mam dylemat w zwiazku z Wielkanoca. Z jednej strony szwedacz we mnie podpowiada - jedz, zobacz cos, masz cztery dni wolnego, wykorzystaj to.
A z drugie strony cztery dni nicnierobienia, lenistwa, nadrabiania zaleglosci czytelniczych tez kusi. No i nie wiem. Bo nie wiem kiedy ponownie bede miala szanse na jedno albo drugie. Chyba dopiero w 2011.

No comments: