Tuesday 1 March 2011

Jak w Polsce.

Kiedy bylam mala dziewczynka, wydawalo mi sie, ze w tym kraju, w przeciwienstwie do PL, nie ma miejsca na uklady, ze "plecy" sie nie licza, a podczas przyjmowania do pracy licza sie kompetencje kandydata.
Nic bardziej mylnego.
Dzisiaj musialam poprawiac tekst napisany po angielsku przez jednego z, pozal sie Boze, managerow.
Podczas czytania tych wypocin, bylo mi wstyd za ich autora. Zenada. Bede to musiala napisac od nowa, wcisnac to, sama nie wiem gdzie, w moim grafiku zajec, ktory juz dawno pekl w szwach. Czy ktos to doceni. Alez.
Czy ktos zastanawia sie, jak to mozliwe, aby stanowisko managera w firmie z amerykanskimi korzeniami obejmowala osoba, ktora nie zna angielskiego? Skadze.
Czy wspominalam juz, ze szukam pracy? Tylko z dnia na dzien moje wymagania maleja.
Podobno sprzataczki swietnie zarabiaja.
A z innej beczki - doczekalismy sie w koncu marca.
Dla jednych oznacza to, ze wiosna zbliza sie wielkimi krokami.
Dla innych, ze zbliza sie okres w zyciu, zwany pieszczotliwie PROWIZORKA.
Tudziez kampingowaniem dlugoterminowym.
Stay tuned.

8 comments:

Marta said...

a ja myslalam ze w Kanadzie jest podobnie- liczy sie talent, wiedza, umiejetnosci.
Bzdury- tylko znajomosci i plecy.
Zreszta to samo jest w "branzy" ilustratorsko-fotograficznej. Znajomosci, glaskanie sie po plecach i wspolne obiadki.

Ostatnio firma PR, wspolpracujaca z agencja Andrew zatrudnila fotografika. Gdy Andrew zaczal go, tak z ciekawosci wypytywac o sprzet, doswiadczenie...coz, facet nie wiedzial co to przeslona.
Ale zna ludzi- chodzi na przyjecia, ludzie go znaja i tak dostaje zlecania. Fajnie, co?
Musze zaczac byc bardziej imprezowa!

pusta_literatka said...

takie tendencje są popularne chyba juz w każdym zakątku naszej malowniczej planety ;) grunt, to że wiosna nadchodzi...

Ula said...

Chyba na całym świecie liczą się znajomości. Bywa, że ma to swoje zalety, ale zdecydowanie częściej nie.

Dzięki za słowa "brakuje mi bardziej ekstremalnych kontrastów" na moim blogu. Taką krytykę wolę story bardziej od komplementu, że zdjęcia są fajne.

Inkoguto said...

Marta, no faktycznie musisz skupic sie na networkingu (czy jakos tak :P)
Literatko, zablokowalas mozliwosc anonimowego komentowania? szkooooda, nie chce mi sie zakladac konta :(
Ula, zastanawialam sie przez chwile, czy napisac taki komentarz i ciesze sie, ze doceniasz :)

Unknown said...

To jest po prostu żałosne... Na Twoim miejscu bym tego nie robiła, niech to wyślą do korekty do biura tłumaczeń. W końcu jesteś asystentem sprzedaży, nie tlumaczką?!
Ad chata w RottenDamie: dogadałam się ze znajomym i jednak od niego kupuje, dlatego też linku na fundzie niet :)

Inkoguto said...

Gosiu, po pierwsze - nie jestem asystentka sprzedazy :) po drugie, ten pan zrobil to z polecenia mojego osobistego szefa, ktory rownoczesnie jest jego szefem, wiec to nie jest takie proste.
W ten sam dzien dostalam zreszta od mojego szefa dwa formularze dla tego samego dzialu (nie mojego!)do przetlumaczenia (techniczny holenderski na angielski).

Unknown said...

aaa, to cos mi sie pokrecilo z tym Twoim stanowiskiem :)

Inkoguto said...

:) Ale zalosne jest, nie zaprzeczam.